homilia na Drugą niedzielę wielkiego Postu c Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma… ale czy na pewno? 03-16-2025
Wstęp do Mszy Świętej
Często wydaje nam się, że gdzieś indziej znajdziemy więcej szczęścia, spokoju czy sensu życia. Dzisiejsze czytania przypominają nam jednak, że Bóg już działa w naszym życiu – tu i teraz. Jak Abraham czy Piotr, możemy tak bardzo skupić się na tym, czego nam brakuje, że nie dostrzegamy błogosławieństw, które mamy przed sobą. Rozpoczynając tę Eucharystię, prośmy Boga o łaskę wdzięcznego serca, abyśmy potrafili dostrzec Jego obecność wokół nas i zaufać, że Jego plan realizuje się w naszym życiu dokładnie tak, jak powinien.
Homilia
Jest takie polskie powiedzenie: „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.” Ilu z nas, patrząc na własne życie, myśli właśnie w ten sposób? Wydaje nam się, że gdzieś indziej byłoby lepiej, że może gdybyśmy podjęli inne decyzje, byli w innym miejscu, mieli inne okoliczności, to w końcu bylibyśmy szczęśliwi. Marzymy o czymś, co wydaje się dalekie i nieosiągalne, nie dostrzegając, że to, czego naprawdę szukamy, może być bliżej, niż nam się wydaje.
Pewien ubogi, lecz mądry kupiec przez całe życie marzył o skarbie. Pewnej nocy przyśniło mu się, że skrzynia złota jest zakopana pod mostem w odległym mieście. Był przekonany, że to zmieni jego życie, więc wyruszył w podróż. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył strażnika przy moście i zapytał: „Czy słyszałeś o skarbie zakopanym tutaj?” Strażnik roześmiał się. „Przybyłeś aż tutaj z powodu snu? Ja kiedyś śniłem o skarbie zakopanym pod podłogą ubogiego kupca w odległej wiosce.” Serce kupca zabiło mocniej—strażnik właśnie opisał jego własny dom. Natychmiast wrócił, wykopał ziemię pod podłogą i rzeczywiście znalazł skarb—tuż pod własnym dachem.
Jakże często my zachowujemy się jak ten kupiec! Szukamy szczęścia gdzieś daleko, myśląc, że lepsze życie, lepsza praca, lepsze miejsce są poza naszym zasięgiem. A tymczasem to, czego naprawdę potrzebujemy, często już mamy—tylko nie potrafimy tego dostrzec.
Abraham i Poszukiwanie Obietnicy
Podobnie było z Abrahamem. On także czuł, że jego przyszłość jest poza jego zasięgiem. W dzisiejszym pierwszym czytaniu Bóg mówi mu: „Spójrz na gwiazdy—tak liczne będzie twoje potomstwo.” Ale Abraham był już stary, a Sara nie przygotowywała pokoju dziecięcego. Możemy sobie wyobrazić, jak Abraham myślał: „Panie, ja już mam swoje lata, a Ty mi mówisz, że dopiero wszystko się zacznie?”
Obietnica wydawała się niemożliwa. A jednak Boży plan już się realizował. Skarb Bożego błogosławieństwa nie był gdzieś daleko—był tam, gdzie Abraham już się znajdował. On tylko musiał zaufać. Ile razy myślimy, że nasze najlepsze lata są już za nami? Ile razy wydaje nam się, że dla nas jest już „za późno”? Bóg pokazuje nam, że nigdy nie jest za późno, by Jego obietnica się wypełniła.
Piotr na Górze: Chwila, Którą Chcemy Zatrzymać
Piotr miał podobne myślenie. Gdy widział Jezusa przemienionego w chwale, chciał zatrzymać ten moment. „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy! Postawmy trzy namioty i zostańmy!”To bardzo ludzkie. Gdy jest nam dobrze, chcemy, by ten moment trwał wiecznie. A gdy jest nam źle, myślimy, że gdzieś indziej będzie lepiej. Ale Jezus pokazuje nam inną prawdę—życie nie polega na zatrzymywaniu chwil ani na ucieczce w marzenia o innym miejscu. Prawdziwa wartość życia to umiejętność przeżywania każdego momentu z Bogiem—tu, gdzie jesteśmy.
„Gdzieś tam jest lepiej” – czy na pewno?
Ilu z nas przyjechało do Ameryki z nadzieją, że znajdzie tu „skarb”?
• Wierzyliśmy, że tu życie będzie prostsze—że nie będziemy musieli walczyć o każdy grosz, że praca będzie lżejsza, a czasu dla rodziny będzie w końcu pod dostatkiem. Może nawet myśleliśmy, że w Ameryce pieniądze rosną na drzewach… no cóż, palmy mamy, ale zamiast dolarów spadają nam na głowy kokosy. • Wspominamy Polskę sprzed lat, czasem z sentymentem, zapominając, jak trudno było tam żyć. Może i były piękne chwile, ale były też kartki na żywność, kolejki, życie w niepewności… i ta lodówka, którą trzeba było rozmrażać co tydzień, bo inaczej zamieniała się w Arktykę. • Myślimy: „Gdybym tylko miał lepszą pracę, większy dom, więcej pieniędzy, wtedy byłbym spokojny.” Tak, ale chwilę później zaczynamy się zastanawiać, czy nie warto by było mieć jeszcze większego domu, jeszcze lepszej pracy i jeszcze więcej pieniędzy… bo przecież sąsiad właśnie wymienił samochód na nowszy model.
A czy to rzeczywiście czyni człowieka szczęśliwym?
Bóg Już Działa w Twoim Życiu
Może nie masz wszystkiego, o czym marzyłeś, ale masz coś cenniejszego:
• Masz rodzinę, która mimo trudności wciąż jest razem. A to nie jest takie oczywiste w świecie, gdzie czasem łatwiej wymienić ludzi niż telewizor. • Masz ludzi, którzy Cię wspierają—przyjaciół, sąsiadów, wspólnotę, parafię. Czyli ludzi, którzy nie tylko zaproszą Cię na kawę, ale i dorzucą pączka. • Masz doświadczenie i mądrość, którą możesz przekazać dzieciom i wnukom—choć oni i tak będą myśleć, że wiedzą lepiej… dopóki sami nie dorosną i nie powiedzą: “Babcia/Dziadek miał(a) rację.”
A przede wszystkim—masz Boga, który nigdy Cię nie opuścił.
Nie zawsze widzimy Jego obecność od razu. Czasem dopiero po latach rozumiemy, że w momentach trudnych, gdy wydawało się, że jesteśmy sami, On był przy nas—przez drugiego człowieka, przez niespodziewaną pomoc, przez siłę, którą znaleźliśmy, choć myśleliśmy, że jej nie mamy. Bo prawdziwy skarb to nie miejsce, nie stan konta, ani nawet najwygodniejszy fotel z funkcją masażu. Prawdziwy skarb to świadomość, że Bóg jest z nami tu i teraz—nawet jeśli czasem tego nie dostrzegamy.
Skarb Był Tu od Początku
Kupiec z naszej historii spędził tyle czasu na poszukiwaniu skarbu, że prawie przegapił bogactwo, które było pod jego stopami. Czy my też tak nie robimy?
Szczęście nie jest miejscem na mapie, nie zależy od szerokości geograficznej ani od tego, czy los potoczył się dokładnie tak, jak chcieliśmy. Szczęście zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje tęsknić za tym, czego nie ma, a zaczyna doceniać to, co jest. Może zamiast wciąż biec za czymś, co wydaje się większe, lepsze, ważniejsze, warto się zatrzymać i spojrzeć wokół. Może to, czego szukamy, nie czeka w odległej przyszłości, ale jest już tu—w rodzinie, w przyjaźni, w prostych chwilach życia, w wierze, która nadaje sens wszystkiemu.
Bóg nie czeka na nas gdzieś daleko. Bóg jest tam, gdzie Ty jesteś. On był tu od początku. Jego łaska, Jego plan, Jego miłość nie są obietnicą przyszłości—one już są darem teraźniejszości. A nawet jeśli droga wydaje się niejasna, nawet jeśli nie wszystko układa się tak, jak chcielibyśmy, możemy ufać, że Boży plan realizuje się dokładnie tak, jak powinien. I to, moi drodzy, jest skarb cenniejszy niż cokolwiek, czego moglibyśmy szukać.
Często wydaje nam się, że gdzieś indziej znajdziemy więcej szczęścia, spokoju czy sensu życia. Dzisiejsze czytania przypominają nam jednak, że Bóg już działa w naszym życiu – tu i teraz. Jak Abraham czy Piotr, możemy tak bardzo skupić się na tym, czego nam brakuje, że nie dostrzegamy błogosławieństw, które mamy przed sobą. Rozpoczynając tę Eucharystię, prośmy Boga o łaskę wdzięcznego serca, abyśmy potrafili dostrzec Jego obecność wokół nas i zaufać, że Jego plan realizuje się w naszym życiu dokładnie tak, jak powinien.
Homilia
Jest takie polskie powiedzenie: „Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.” Ilu z nas, patrząc na własne życie, myśli właśnie w ten sposób? Wydaje nam się, że gdzieś indziej byłoby lepiej, że może gdybyśmy podjęli inne decyzje, byli w innym miejscu, mieli inne okoliczności, to w końcu bylibyśmy szczęśliwi. Marzymy o czymś, co wydaje się dalekie i nieosiągalne, nie dostrzegając, że to, czego naprawdę szukamy, może być bliżej, niż nam się wydaje.
Pewien ubogi, lecz mądry kupiec przez całe życie marzył o skarbie. Pewnej nocy przyśniło mu się, że skrzynia złota jest zakopana pod mostem w odległym mieście. Był przekonany, że to zmieni jego życie, więc wyruszył w podróż. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył strażnika przy moście i zapytał: „Czy słyszałeś o skarbie zakopanym tutaj?” Strażnik roześmiał się. „Przybyłeś aż tutaj z powodu snu? Ja kiedyś śniłem o skarbie zakopanym pod podłogą ubogiego kupca w odległej wiosce.” Serce kupca zabiło mocniej—strażnik właśnie opisał jego własny dom. Natychmiast wrócił, wykopał ziemię pod podłogą i rzeczywiście znalazł skarb—tuż pod własnym dachem.
Jakże często my zachowujemy się jak ten kupiec! Szukamy szczęścia gdzieś daleko, myśląc, że lepsze życie, lepsza praca, lepsze miejsce są poza naszym zasięgiem. A tymczasem to, czego naprawdę potrzebujemy, często już mamy—tylko nie potrafimy tego dostrzec.
Abraham i Poszukiwanie Obietnicy
Podobnie było z Abrahamem. On także czuł, że jego przyszłość jest poza jego zasięgiem. W dzisiejszym pierwszym czytaniu Bóg mówi mu: „Spójrz na gwiazdy—tak liczne będzie twoje potomstwo.” Ale Abraham był już stary, a Sara nie przygotowywała pokoju dziecięcego. Możemy sobie wyobrazić, jak Abraham myślał: „Panie, ja już mam swoje lata, a Ty mi mówisz, że dopiero wszystko się zacznie?”
Obietnica wydawała się niemożliwa. A jednak Boży plan już się realizował. Skarb Bożego błogosławieństwa nie był gdzieś daleko—był tam, gdzie Abraham już się znajdował. On tylko musiał zaufać. Ile razy myślimy, że nasze najlepsze lata są już za nami? Ile razy wydaje nam się, że dla nas jest już „za późno”? Bóg pokazuje nam, że nigdy nie jest za późno, by Jego obietnica się wypełniła.
Piotr na Górze: Chwila, Którą Chcemy Zatrzymać
Piotr miał podobne myślenie. Gdy widział Jezusa przemienionego w chwale, chciał zatrzymać ten moment. „Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy! Postawmy trzy namioty i zostańmy!”To bardzo ludzkie. Gdy jest nam dobrze, chcemy, by ten moment trwał wiecznie. A gdy jest nam źle, myślimy, że gdzieś indziej będzie lepiej. Ale Jezus pokazuje nam inną prawdę—życie nie polega na zatrzymywaniu chwil ani na ucieczce w marzenia o innym miejscu. Prawdziwa wartość życia to umiejętność przeżywania każdego momentu z Bogiem—tu, gdzie jesteśmy.
„Gdzieś tam jest lepiej” – czy na pewno?
Ilu z nas przyjechało do Ameryki z nadzieją, że znajdzie tu „skarb”?
• Wierzyliśmy, że tu życie będzie prostsze—że nie będziemy musieli walczyć o każdy grosz, że praca będzie lżejsza, a czasu dla rodziny będzie w końcu pod dostatkiem. Może nawet myśleliśmy, że w Ameryce pieniądze rosną na drzewach… no cóż, palmy mamy, ale zamiast dolarów spadają nam na głowy kokosy. • Wspominamy Polskę sprzed lat, czasem z sentymentem, zapominając, jak trudno było tam żyć. Może i były piękne chwile, ale były też kartki na żywność, kolejki, życie w niepewności… i ta lodówka, którą trzeba było rozmrażać co tydzień, bo inaczej zamieniała się w Arktykę. • Myślimy: „Gdybym tylko miał lepszą pracę, większy dom, więcej pieniędzy, wtedy byłbym spokojny.” Tak, ale chwilę później zaczynamy się zastanawiać, czy nie warto by było mieć jeszcze większego domu, jeszcze lepszej pracy i jeszcze więcej pieniędzy… bo przecież sąsiad właśnie wymienił samochód na nowszy model.
A czy to rzeczywiście czyni człowieka szczęśliwym?
Bóg Już Działa w Twoim Życiu
Może nie masz wszystkiego, o czym marzyłeś, ale masz coś cenniejszego:
• Masz rodzinę, która mimo trudności wciąż jest razem. A to nie jest takie oczywiste w świecie, gdzie czasem łatwiej wymienić ludzi niż telewizor. • Masz ludzi, którzy Cię wspierają—przyjaciół, sąsiadów, wspólnotę, parafię. Czyli ludzi, którzy nie tylko zaproszą Cię na kawę, ale i dorzucą pączka. • Masz doświadczenie i mądrość, którą możesz przekazać dzieciom i wnukom—choć oni i tak będą myśleć, że wiedzą lepiej… dopóki sami nie dorosną i nie powiedzą: “Babcia/Dziadek miał(a) rację.”
A przede wszystkim—masz Boga, który nigdy Cię nie opuścił.
Nie zawsze widzimy Jego obecność od razu. Czasem dopiero po latach rozumiemy, że w momentach trudnych, gdy wydawało się, że jesteśmy sami, On był przy nas—przez drugiego człowieka, przez niespodziewaną pomoc, przez siłę, którą znaleźliśmy, choć myśleliśmy, że jej nie mamy. Bo prawdziwy skarb to nie miejsce, nie stan konta, ani nawet najwygodniejszy fotel z funkcją masażu. Prawdziwy skarb to świadomość, że Bóg jest z nami tu i teraz—nawet jeśli czasem tego nie dostrzegamy.
Skarb Był Tu od Początku
Kupiec z naszej historii spędził tyle czasu na poszukiwaniu skarbu, że prawie przegapił bogactwo, które było pod jego stopami. Czy my też tak nie robimy?
Szczęście nie jest miejscem na mapie, nie zależy od szerokości geograficznej ani od tego, czy los potoczył się dokładnie tak, jak chcieliśmy. Szczęście zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje tęsknić za tym, czego nie ma, a zaczyna doceniać to, co jest. Może zamiast wciąż biec za czymś, co wydaje się większe, lepsze, ważniejsze, warto się zatrzymać i spojrzeć wokół. Może to, czego szukamy, nie czeka w odległej przyszłości, ale jest już tu—w rodzinie, w przyjaźni, w prostych chwilach życia, w wierze, która nadaje sens wszystkiemu.
Bóg nie czeka na nas gdzieś daleko. Bóg jest tam, gdzie Ty jesteś. On był tu od początku. Jego łaska, Jego plan, Jego miłość nie są obietnicą przyszłości—one już są darem teraźniejszości. A nawet jeśli droga wydaje się niejasna, nawet jeśli nie wszystko układa się tak, jak chcielibyśmy, możemy ufać, że Boży plan realizuje się dokładnie tak, jak powinien. I to, moi drodzy, jest skarb cenniejszy niż cokolwiek, czego moglibyśmy szukać.
Czy możemy ufać ziemskim potęgom? Katolicka refleksja nad niepewnością geopolityczną 03-10-2025
W ostatnich dniach pojawiły się niepokojące doniesienia o zmianach w globalnym układzie sił. Relacje między USA a Rosją, które przez ostatnie lata były napięte, mogą ulec przekształceniu. Świadczą o tym częstsze głosy o konieczności „nowego ładu” w polityce międzynarodowej, dyskusje o ograniczeniu pomocy dla Ukrainy oraz rosnące podziały wśród zachodnich sojuszników.
Nie można zapominać, że w historii wielokrotnie dochodziło do nieoczekiwanych zwrotów w relacjach między mocarstwami.
• Lata 30. XX wieku: Niemcy i Związek Radziecki, choć początkowo śmiertelni wrogowie, podpisały pakt Ribbentrop-Mołotow, który doprowadził do podziału Europy i wybuchu II wojny światowej. • Lata 70. XX wieku: Stany Zjednoczone, pomimo wcześniejszej wrogości wobec komunistycznych Chin, nawiązały współpracę w ramach „dyplomacji pingpongowej”, osłabiając tym samym wpływy ZSRR.
Dzisiaj możemy zastanawiać się: czy jesteśmy świadkami kolejnego zwrotu w relacjach międzynarodowych? Jeśli tak, to jakie będą konsekwencje dla Polski i Europy?
Historia pokazuje, że polityka międzynarodowa zmienia się szybciej, niż nam się wydaje. To, co dziś wydaje się niepodważalne, jutro może być przeszłością. W tym kontekście jako katolicy musimy zadać sobie fundamentalne pytanie:
W kim pokładamy nasze ostateczne zaufanie? W politycznych liderach, sojuszach, militarnych mocarstwach – czy w Bogu, który jest jedyną niezmienną Prawdą?
Lekcja z Biblii: Nie pokładajcie ufności w ziemskich królach
Pismo Święte wielokrotnie przestrzega przed pokładaniem całkowitego zaufania w ziemskich mocarstwach. W Księdze Izajasza czytamy:
“Biada tym, którzy schodzą do Egiptu po pomoc, polegają na koniach i ufają rydwanom, bo są liczne, i jeźdźcom, bo są bardzo silni, a nie zwracają się do Świętego Izraela i nie szukają Pana” (Iz 31,1).
Izrael liczył na Egipt, ale ten zawiódł. Dziś możemy zadać sobie pytanie: Czy Polska, a także Polacy w Ameryce, nie powinni nauczyć się tej samej lekcji?
Sojusze są potrzebne, ale historia pokazuje, że w polityce nie ma przyjaźni – są tylko interesy.
Polska powinna być gotowa duchowo – co to naprawdę znaczy?
Kiedy mówimy, że Polska musi być gotowa nie tylko militarnie, ale i duchowo, wielu natychmiast myśli o pobożności, o biskupach, o politykach, którzy deklarują swoją wiarę na potrzeby wyborów. Jednak nie o to chodzi.
Duchowa gotowość to nie liczba odmawianych różańców, nie procesje, nie deklaracje polityków na temat ich katolickości. Nie jest to też rola Kościoła hierarchicznego, który – jak historia pokazuje – często staje się częścią systemu politycznego zamiast jego moralnym sumieniem.
Prawdziwa duchowa gotowość narodu polega na jego zdolności do oparcia się pokusie podziałów, korupcji, zdrady własnych wartości i kultury strachu.
To oznacza, że Polska musi być gotowa na każdą sytuację – nie tylko na wojnę, ale i na kryzys moralny, na presję ideologiczną, na próby podziału społeczeństwa.
Duchowa gotowość oznacza, że:
• Nie dajemy się skłócać na potrzeby politycznych gier, które prowadzą do osłabienia naszego państwa. • Nie sprzedajemy się za łatwe obietnice bezpieczeństwa czy dobrobytu, które wymagają rezygnacji z suwerenności. • Nie przyjmujemy bezmyślnie każdej zmiany wprowadzanej przez zagraniczne mocarstwa, jeśli stoi ona w sprzeczności z naszymi wartościami.
Historia pokazuje, że narody, które zachowały wewnętrzną siłę moralną, przetrwały największe kryzysy. Izraelici nie przetrwali dzięki Egiptowi, ale dzięki temu, że mieli swoją tożsamość i wierność Bogu.
Polska nie może stać się narodem bez kręgosłupa moralnego, który dostosowuje się do wiatru historii. Musi być narodem, który trwa przy swoich wartościach niezależnie od okoliczności.
Podsumowanie: Polska musi być silna nie tylko militarnie, ale i duchowo
Polska już dziś pokazuje, że jest gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, wydając 4% PKB na obronność i planując dalsze wzmocnienie armii.
To ważne kroki, które budują naszą niezależność i siłę.
Jednak jako katolicy i patrioci musimy pamiętać, że prawdziwa gotowość Polski nie zależy wyłącznie od broni i sojuszy.
To, co naprawdę zdecyduje o naszej przyszłości, to duchowa gotowość narodu – gotowość do bycia silnym nie siłą militarną, ale siłą moralną, jednością i odpornością na presję zewnętrzną.
Niech nasze działania będą połączeniem roztropności, wiary i odwagi, aby Polska była nie tylko silna militarnie, ale także mądra i niezłomna duchowo.
Historia uczy, że narody, które same nie dbają o swoje bezpieczeństwo, prędzej czy później stają się zależne od cudzej łaski.
A prawdziwa wolność polega na tym, abyśmy to my decydowali o swoim losie – jako naród, który jest wewnętrznie silny i niezależny, nie tylko pod względem militarnym, ale także duchowym.
Nie można zapominać, że w historii wielokrotnie dochodziło do nieoczekiwanych zwrotów w relacjach między mocarstwami.
• Lata 30. XX wieku: Niemcy i Związek Radziecki, choć początkowo śmiertelni wrogowie, podpisały pakt Ribbentrop-Mołotow, który doprowadził do podziału Europy i wybuchu II wojny światowej. • Lata 70. XX wieku: Stany Zjednoczone, pomimo wcześniejszej wrogości wobec komunistycznych Chin, nawiązały współpracę w ramach „dyplomacji pingpongowej”, osłabiając tym samym wpływy ZSRR.
Dzisiaj możemy zastanawiać się: czy jesteśmy świadkami kolejnego zwrotu w relacjach międzynarodowych? Jeśli tak, to jakie będą konsekwencje dla Polski i Europy?
Historia pokazuje, że polityka międzynarodowa zmienia się szybciej, niż nam się wydaje. To, co dziś wydaje się niepodważalne, jutro może być przeszłością. W tym kontekście jako katolicy musimy zadać sobie fundamentalne pytanie:
W kim pokładamy nasze ostateczne zaufanie? W politycznych liderach, sojuszach, militarnych mocarstwach – czy w Bogu, który jest jedyną niezmienną Prawdą?
Lekcja z Biblii: Nie pokładajcie ufności w ziemskich królach
Pismo Święte wielokrotnie przestrzega przed pokładaniem całkowitego zaufania w ziemskich mocarstwach. W Księdze Izajasza czytamy:
“Biada tym, którzy schodzą do Egiptu po pomoc, polegają na koniach i ufają rydwanom, bo są liczne, i jeźdźcom, bo są bardzo silni, a nie zwracają się do Świętego Izraela i nie szukają Pana” (Iz 31,1).
Izrael liczył na Egipt, ale ten zawiódł. Dziś możemy zadać sobie pytanie: Czy Polska, a także Polacy w Ameryce, nie powinni nauczyć się tej samej lekcji?
Sojusze są potrzebne, ale historia pokazuje, że w polityce nie ma przyjaźni – są tylko interesy.
Polska powinna być gotowa duchowo – co to naprawdę znaczy?
Kiedy mówimy, że Polska musi być gotowa nie tylko militarnie, ale i duchowo, wielu natychmiast myśli o pobożności, o biskupach, o politykach, którzy deklarują swoją wiarę na potrzeby wyborów. Jednak nie o to chodzi.
Duchowa gotowość to nie liczba odmawianych różańców, nie procesje, nie deklaracje polityków na temat ich katolickości. Nie jest to też rola Kościoła hierarchicznego, który – jak historia pokazuje – często staje się częścią systemu politycznego zamiast jego moralnym sumieniem.
Prawdziwa duchowa gotowość narodu polega na jego zdolności do oparcia się pokusie podziałów, korupcji, zdrady własnych wartości i kultury strachu.
To oznacza, że Polska musi być gotowa na każdą sytuację – nie tylko na wojnę, ale i na kryzys moralny, na presję ideologiczną, na próby podziału społeczeństwa.
Duchowa gotowość oznacza, że:
• Nie dajemy się skłócać na potrzeby politycznych gier, które prowadzą do osłabienia naszego państwa. • Nie sprzedajemy się za łatwe obietnice bezpieczeństwa czy dobrobytu, które wymagają rezygnacji z suwerenności. • Nie przyjmujemy bezmyślnie każdej zmiany wprowadzanej przez zagraniczne mocarstwa, jeśli stoi ona w sprzeczności z naszymi wartościami.
Historia pokazuje, że narody, które zachowały wewnętrzną siłę moralną, przetrwały największe kryzysy. Izraelici nie przetrwali dzięki Egiptowi, ale dzięki temu, że mieli swoją tożsamość i wierność Bogu.
Polska nie może stać się narodem bez kręgosłupa moralnego, który dostosowuje się do wiatru historii. Musi być narodem, który trwa przy swoich wartościach niezależnie od okoliczności.
Podsumowanie: Polska musi być silna nie tylko militarnie, ale i duchowo
Polska już dziś pokazuje, że jest gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, wydając 4% PKB na obronność i planując dalsze wzmocnienie armii.
To ważne kroki, które budują naszą niezależność i siłę.
Jednak jako katolicy i patrioci musimy pamiętać, że prawdziwa gotowość Polski nie zależy wyłącznie od broni i sojuszy.
To, co naprawdę zdecyduje o naszej przyszłości, to duchowa gotowość narodu – gotowość do bycia silnym nie siłą militarną, ale siłą moralną, jednością i odpornością na presję zewnętrzną.
Niech nasze działania będą połączeniem roztropności, wiary i odwagi, aby Polska była nie tylko silna militarnie, ale także mądra i niezłomna duchowo.
Historia uczy, że narody, które same nie dbają o swoje bezpieczeństwo, prędzej czy później stają się zależne od cudzej łaski.
A prawdziwa wolność polega na tym, abyśmy to my decydowali o swoim losie – jako naród, który jest wewnętrznie silny i niezależny, nie tylko pod względem militarnym, ale także duchowym.
Kazanie na VII Niedzielę Zwykłą: Siła radykalnego miłosierdzia 02-23-2025
Wprowadzenie do Mszy Świętej
Dzisiejsza liturgia stawia przed nami jedno z najtrudniejszych wyzwań Ewangelii: wezwanie do miłości wobec naszych nieprzyjaciół. Jezus nie tylko naucza o przebaczeniu, ale sam daje nam przykład radykalnego miłosierdzia – modląc się na krzyżu za swoich oprawców: „Ojcze, przebacz im”.
W naszym życiu często doświadczamy zranień i niesprawiedliwości. Naturalnym odruchem jest chęć odwetu, pragnienie, by krzywda została wyrównana. Ale Chrystus proponuje nam inną drogę – drogę przebaczenia i miłosierdzia, która nie tylko zmienia świat wokół nas, ale przede wszystkim przemienia nasze serca.
W tej Eucharystii powierzmy Bogu nasze trudności w przebaczeniu, nasze zmagania z gniewem i urazą. Prośmy o łaskę, byśmy potrafili karmić w sobie wilka miłosierdzia, a nie wilka zemsty. Otwórzmy nasze serca na Bożą miłość, byśmy i my mogli kochać tak, jak On nas ukochał.
Rozpocznijmy tę Najświętszą Ofiarę, uznając przed Bogiem nasze grzechy i prosząc Go o miłosierdzie.
Homilia
Stary wódz Czirokezów siedział z wnukiem przy ognisku i dzielił się z nim mądrością życiową:— W każdym człowieku — powiedział — toczy się nieustanna walka między dwoma wilkami. Jeden z nich jest pełen gniewu, urazy, chciwości i pragnienia zemsty. Drugi przepełniony jest miłością, dobrocią, miłosierdziem i przebaczeniem.
Chłopiec przez chwilę się zastanawiał, po czym zapytał:— Dziadku, który wilk zwycięża?
Wódz uśmiechnął się i odpowiedział:— Ten, którego karmisz.
Każdy z nas nosi w sobie te dwa wilki. Gdy ktoś nas rani, gdy czujemy się zdradzeni, upokorzeni lub niesprawiedliwie potraktowani, rozpoczyna się w nas walka. Świat podpowiada, by karmić wilka zemsty — by odpłacić pięknym za nadobne, by nie pozwolić, aby ktoś przeszedł nad naszą krzywdą obojętnie. Ale Chrystus wzywa nas do czegoś znacznie trudniejszego i piękniejszego:
„Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28).
Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe. Przecież wszystko w nas krzyczy o sprawiedliwość, o odpłatę. Ale jeśli spojrzymy głębiej, odkryjemy, że karmienie wilka miłosierdzia nie tylko zmienia drugiego człowieka — ono przede wszystkim przemienia nasze własne serca.
Miłosierdzie Dawida – wybór silniejszego wilka
Dawid miał wszelkie powody, by karmić wilka zemsty. Prześladowany przez króla Saula, ścigany i skazany na życie w ukryciu, w końcu otrzymał szansę na odwet. Pewnej nocy znalazł Saula pogrążonego we śnie, bezbronnego, z włócznią u boku. Jego ludzie szepnęli:— To twój moment! Bóg oddał go w twoje ręce!
Tak właśnie myśli świat: masz przewagę? Zniszcz swojego wroga! Ale Dawid postąpił inaczej. Nie zabił Saula. Zabrał jego włócznię na znak, że mógł go zgładzić, lecz tego nie zrobił. Następnie powiedział: „Pan odda każdemu według jego sprawiedliwości i wierności” (1 Sm 26,23).
Dawid zrozumiał coś, co my często zapominamy: miłosierdzie to nie słabość, lecz siła. Zemsta jest łatwa. Przebaczenie wymaga prawdziwej odwagi.
Dlaczego miłość do nieprzyjaciół wydaje się niemożliwa?
Dla wielu ludzi miłowanie nieprzyjaciół to mrzonka. Dlaczego? Bo wydaje się niesprawiedliwe. Gdy ktoś nas krzywdzi, domagamy się, by poniósł konsekwencje. Świat nas do tego nakłania — widzimy to w rodzinnych konfliktach, w politycznych sporach, w internetowych kłótniach. Wszędzie ludzie szukają odwetu, publicznie niszczą reputację tych, którzy im się sprzeciwili, cieszą się z upadku swoich przeciwników.
Ale Jezus pyta: Czy naprawdę tego chcesz?
Gdy nosimy w sercu gniew, gdy nie chcemy przebaczyć, kto cierpi najbardziej? My sami. Wciąż rozdrapujemy rany, pozwalamy, by nasza przeszłość miała nad nami władzę.
Miłowanie nieprzyjaciół nie oznacza udawania, że zło nie istnieje, ani pozwalania, by ludzie bezkarnie nas ranili. To wybór, by nie dać się pochłonąć nienawiści. To zaufanie, że sprawiedliwość ostatecznie należy do Boga, a nie do nas.
Jak kochać nieprzyjaciół?
Jezus nie mówi, że mamy czuć sympatię do naszych wrogów. On mówi o działaniu. Miłość to nie emocja — to decyzja.
• Módl się za tych, którzy cię skrzywdzili. Nie dlatego, że oni na to zasługują, ale dlatego, że ty zasługujesz na wolność od nienawiści. • Nie odpłacaj złem za zło. Kiedy ktoś cię obraża, nie zniżaj się do jego poziomu. Nie pozwól, by gniew nad tobą panował. • Ustal zdrowe granice. Dawid wybaczył Saulowi, ale nie wrócił do niego. Przebaczenie nie oznacza zgody na kolejne krzywdy. • Czyń dobro wobec tych, którzy na nie nie zasługują. Często to właśnie życzliwość, a nie zemsta, zmienia ludzkie serca.
Rewolucja miłosierdzia
Żyjemy w świecie, który karmi wilka zemsty. Ludzie pielęgnują urazy, budują mury nienawiści, szukają okazji do odwetu. Ale wyobraź sobie świat, w którym to wilk miłosierdzia jest silniejszy.
Świat, w którym przebaczenie staje się mocniejsze niż gniew. Świat, w którym miłość triumfuje nad podziałami. Taki świat jest możliwy — ale musi zacząć się od nas.
Jezus nie tylko nauczał o przebaczeniu — On nim żył. Gdy wisiał na krzyżu, otoczony wrogami, mógł wezwać aniołów, by pomścili Jego krzywdę. Mógł obrócić swoich oprawców w proch. Ale zamiast tego powiedział:
„Ojcze, przebacz im” (Łk 23,34).
To jest nasz wzór. To jest nasze powołanie.
A więc w tym tygodniu, gdy ktoś cię zrani, gdy poczujesz wzbierający gniew, gdy w twoim sercu rozpocznie się walka dwóch wilków — zatrzymaj się. Weź głęboki oddech i zapytaj siebie:
Którego wilka nakarmię?
Bo odpowiedź na to pytanie zdecyduje o tym, kim się staniesz.
Amen. Modlitwa o serce pełne miłosierdzia
Panie Jezu,
Ty patrzyłeś na swoich oprawców z miłością, nawet wtedy, gdy przybijali Cię do krzyża. Gdy ja patrzę na tych, którzy mnie zranili, moje serce buntuje się. Tak łatwo karmię w sobie gniew, tak trudno mi przebaczać.
A jednak wiem, że nienawiść nie przynosi pokoju. Wiem, że trzymając się urazy, ranię przede wszystkim samego siebie. Wiem, że Ty wzywasz mnie do czegoś większego – do miłości, która przekracza ludzkie rachuby i obliczenia.
Pomóż mi, Panie, karmić we mnie wilka miłosierdzia. Naucz mnie przebaczać nie dlatego, że ktoś na to zasłużył, ale dlatego, że Ty pierwszy mi przebaczyłeś. Daj mi siłę, bym nie odpłacał złem za zło, lecz dobrem zwyciężał zło.
Jeśli moje serce jest twarde, zmiękcz je. Jeśli jest pełne bólu, ulecz je. Jeśli nie umiem przebaczyć, naucz mnie Twojej drogi. Spraw, aby moje życie nie było polem walki między gniewem a miłością, lecz miejscem, gdzie zawsze wygrywa miłosierdzie.
Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serce moje na wzór serca Twego.
Amen.
W naszym życiu często doświadczamy zranień i niesprawiedliwości. Naturalnym odruchem jest chęć odwetu, pragnienie, by krzywda została wyrównana. Ale Chrystus proponuje nam inną drogę – drogę przebaczenia i miłosierdzia, która nie tylko zmienia świat wokół nas, ale przede wszystkim przemienia nasze serca.
W tej Eucharystii powierzmy Bogu nasze trudności w przebaczeniu, nasze zmagania z gniewem i urazą. Prośmy o łaskę, byśmy potrafili karmić w sobie wilka miłosierdzia, a nie wilka zemsty. Otwórzmy nasze serca na Bożą miłość, byśmy i my mogli kochać tak, jak On nas ukochał.
Rozpocznijmy tę Najświętszą Ofiarę, uznając przed Bogiem nasze grzechy i prosząc Go o miłosierdzie.
Homilia
Stary wódz Czirokezów siedział z wnukiem przy ognisku i dzielił się z nim mądrością życiową:— W każdym człowieku — powiedział — toczy się nieustanna walka między dwoma wilkami. Jeden z nich jest pełen gniewu, urazy, chciwości i pragnienia zemsty. Drugi przepełniony jest miłością, dobrocią, miłosierdziem i przebaczeniem.
Chłopiec przez chwilę się zastanawiał, po czym zapytał:— Dziadku, który wilk zwycięża?
Wódz uśmiechnął się i odpowiedział:— Ten, którego karmisz.
Każdy z nas nosi w sobie te dwa wilki. Gdy ktoś nas rani, gdy czujemy się zdradzeni, upokorzeni lub niesprawiedliwie potraktowani, rozpoczyna się w nas walka. Świat podpowiada, by karmić wilka zemsty — by odpłacić pięknym za nadobne, by nie pozwolić, aby ktoś przeszedł nad naszą krzywdą obojętnie. Ale Chrystus wzywa nas do czegoś znacznie trudniejszego i piękniejszego:
„Miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28).
Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe. Przecież wszystko w nas krzyczy o sprawiedliwość, o odpłatę. Ale jeśli spojrzymy głębiej, odkryjemy, że karmienie wilka miłosierdzia nie tylko zmienia drugiego człowieka — ono przede wszystkim przemienia nasze własne serca.
Miłosierdzie Dawida – wybór silniejszego wilka
Dawid miał wszelkie powody, by karmić wilka zemsty. Prześladowany przez króla Saula, ścigany i skazany na życie w ukryciu, w końcu otrzymał szansę na odwet. Pewnej nocy znalazł Saula pogrążonego we śnie, bezbronnego, z włócznią u boku. Jego ludzie szepnęli:— To twój moment! Bóg oddał go w twoje ręce!
Tak właśnie myśli świat: masz przewagę? Zniszcz swojego wroga! Ale Dawid postąpił inaczej. Nie zabił Saula. Zabrał jego włócznię na znak, że mógł go zgładzić, lecz tego nie zrobił. Następnie powiedział: „Pan odda każdemu według jego sprawiedliwości i wierności” (1 Sm 26,23).
Dawid zrozumiał coś, co my często zapominamy: miłosierdzie to nie słabość, lecz siła. Zemsta jest łatwa. Przebaczenie wymaga prawdziwej odwagi.
Dlaczego miłość do nieprzyjaciół wydaje się niemożliwa?
Dla wielu ludzi miłowanie nieprzyjaciół to mrzonka. Dlaczego? Bo wydaje się niesprawiedliwe. Gdy ktoś nas krzywdzi, domagamy się, by poniósł konsekwencje. Świat nas do tego nakłania — widzimy to w rodzinnych konfliktach, w politycznych sporach, w internetowych kłótniach. Wszędzie ludzie szukają odwetu, publicznie niszczą reputację tych, którzy im się sprzeciwili, cieszą się z upadku swoich przeciwników.
Ale Jezus pyta: Czy naprawdę tego chcesz?
Gdy nosimy w sercu gniew, gdy nie chcemy przebaczyć, kto cierpi najbardziej? My sami. Wciąż rozdrapujemy rany, pozwalamy, by nasza przeszłość miała nad nami władzę.
Miłowanie nieprzyjaciół nie oznacza udawania, że zło nie istnieje, ani pozwalania, by ludzie bezkarnie nas ranili. To wybór, by nie dać się pochłonąć nienawiści. To zaufanie, że sprawiedliwość ostatecznie należy do Boga, a nie do nas.
Jak kochać nieprzyjaciół?
Jezus nie mówi, że mamy czuć sympatię do naszych wrogów. On mówi o działaniu. Miłość to nie emocja — to decyzja.
• Módl się za tych, którzy cię skrzywdzili. Nie dlatego, że oni na to zasługują, ale dlatego, że ty zasługujesz na wolność od nienawiści. • Nie odpłacaj złem za zło. Kiedy ktoś cię obraża, nie zniżaj się do jego poziomu. Nie pozwól, by gniew nad tobą panował. • Ustal zdrowe granice. Dawid wybaczył Saulowi, ale nie wrócił do niego. Przebaczenie nie oznacza zgody na kolejne krzywdy. • Czyń dobro wobec tych, którzy na nie nie zasługują. Często to właśnie życzliwość, a nie zemsta, zmienia ludzkie serca.
Rewolucja miłosierdzia
Żyjemy w świecie, który karmi wilka zemsty. Ludzie pielęgnują urazy, budują mury nienawiści, szukają okazji do odwetu. Ale wyobraź sobie świat, w którym to wilk miłosierdzia jest silniejszy.
Świat, w którym przebaczenie staje się mocniejsze niż gniew. Świat, w którym miłość triumfuje nad podziałami. Taki świat jest możliwy — ale musi zacząć się od nas.
Jezus nie tylko nauczał o przebaczeniu — On nim żył. Gdy wisiał na krzyżu, otoczony wrogami, mógł wezwać aniołów, by pomścili Jego krzywdę. Mógł obrócić swoich oprawców w proch. Ale zamiast tego powiedział:
„Ojcze, przebacz im” (Łk 23,34).
To jest nasz wzór. To jest nasze powołanie.
A więc w tym tygodniu, gdy ktoś cię zrani, gdy poczujesz wzbierający gniew, gdy w twoim sercu rozpocznie się walka dwóch wilków — zatrzymaj się. Weź głęboki oddech i zapytaj siebie:
Którego wilka nakarmię?
Bo odpowiedź na to pytanie zdecyduje o tym, kim się staniesz.
Amen. Modlitwa o serce pełne miłosierdzia
Panie Jezu,
Ty patrzyłeś na swoich oprawców z miłością, nawet wtedy, gdy przybijali Cię do krzyża. Gdy ja patrzę na tych, którzy mnie zranili, moje serce buntuje się. Tak łatwo karmię w sobie gniew, tak trudno mi przebaczać.
A jednak wiem, że nienawiść nie przynosi pokoju. Wiem, że trzymając się urazy, ranię przede wszystkim samego siebie. Wiem, że Ty wzywasz mnie do czegoś większego – do miłości, która przekracza ludzkie rachuby i obliczenia.
Pomóż mi, Panie, karmić we mnie wilka miłosierdzia. Naucz mnie przebaczać nie dlatego, że ktoś na to zasłużył, ale dlatego, że Ty pierwszy mi przebaczyłeś. Daj mi siłę, bym nie odpłacał złem za zło, lecz dobrem zwyciężał zło.
Jeśli moje serce jest twarde, zmiękcz je. Jeśli jest pełne bólu, ulecz je. Jeśli nie umiem przebaczyć, naucz mnie Twojej drogi. Spraw, aby moje życie nie było polem walki między gniewem a miłością, lecz miejscem, gdzie zawsze wygrywa miłosierdzie.
Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serce moje na wzór serca Twego.
Amen.
KAZANIE NA VI NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ: Ufność w Boży Plan 02-16-2025
Wprowadzenie do Mszy Świętej
Życie jest pełne niespodziewanych zwrotów akcji. Czasem to, co wydaje się tragedią, po latach okazuje się błogosławieństwem. Innym razem to, co wygląda jak sukces, może prowadzić nas w ślepą uliczkę. Dzisiejsza liturgia przypomina nam, że to nie nasze plany, ale Boża mądrość prowadzi nas ku prawdziwemu szczęściu.
Powierzmy się dziś Bogu, który jest naszą skałą i przewodnikiem, prosząc Go o łaskę pokornego przyjmowania wszystkiego, co niesie życie, ufając, że On zawsze prowadzi nas ku dobru i miłości. Homilia Żył kiedyś stary i mądry rolnik, który miał tylko jednego konia. Pewnego dnia koń uciekł. Sąsiedzi zmartwili się: „Co za nieszczęście!” Rolnik tylko wzruszył ramionami i odpowiedział: „Może tak, może nie.”
Kilka dni później koń wrócił, przyprowadzając ze sobą stado dzikich koni. Sąsiedzi się ucieszyli: „Co za szczęście!” Ale rolnik znów spokojnie powiedział: „Może tak, może nie.”
Wkrótce potem jego syn próbował oswoić jednego z nowych koni, ale spadł i złamał nogę. Sąsiedzi znów lamentowali: „Co za tragedia!” A rolnik, jak zawsze, odpowiedział: „Może tak, może nie.”
Kilka dni później do wioski przyszło wojsko, by zaciągnąć młodych mężczyzn do armii. Syn rolnika, przez swoją kontuzję, został w domu. Sąsiedzi zawołali: „Jakie to szczęście!” A rolnik znów się tylko uśmiechnął: „Może tak, może nie.”
Ta historia przypomina nam o czymś, co często nam umyka: życie jest nieprzewidywalne. To, co dziś wydaje się katastrofą, jutro może okazać się błogosławieństwem. I odwrotnie – to, co wydaje się wielkim sukcesem, może w końcu doprowadzić nas na manowce.
Chyba każdy z nas pamięta, kiedy stawiał pierwsze kroki w Ameryce. Towarzyszyły nam pewnie różne emocje – nadzieja, ekscytacja, ale też strach i niepewność. Przyszłość była wielką niewiadomą, pełną zarówno szans, jak i wyzwań.
Życie często prowadzi nas drogami, których sens dostrzegamy dopiero po czasie. To, co początkowo wydaje się katastrofą, może okazać się błogosławieństwem. Utrata pracy otwiera nowe możliwości, a trudności z językiem mogą stać się okazją do nawiązania wartościowych relacji.
Nie zawsze jesteśmy w stanie ocenić, czy coś jest dla nas dobre, czy złe. Dlatego warto zaufać Bogu, który widzi więcej niż my.
Odwrócone wartości Ewangelii
Jezus mówi coś podobnego w dzisiejszej Ewangelii:
„Błogosławieni ubodzy, głodujący, płaczący i odrzuceni. Biada wam, bogatym, sytym, śmiejącym się i tym, o których wszyscy dobrze mówią.”
Na pozór, to nauczanie brzmi dziwnie. Jeśli ktoś, kto cierpi, usłyszy, że jest „błogosławiony”, może się oburzyć. Ale Jezus nie mówi, że cierpienie samo w sobie jest dobre – On chce, żebyśmy spojrzeli głębiej.
Bo jeśli pokładamy całą naszą nadzieję w pieniądzach, wygodzie czy popularności, budujemy nasze życie na czymś, co jest nietrwałe. Może się wydawać, że mamy wszystko pod kontrolą, ale wystarczy jeden kryzys i wszystko może się rozsypać.
• Pieniądze mogą dać nam złudne poczucie bezpieczeństwa – dopóki giełda nie pójdzie w dół. • Wygoda może nas uśpić – jak wtedy, gdy zbyt często wciskamy „drzemkę” w budziku. • Śmiech może być ucieczką – kiedy wolimy żartować, zamiast stawić czoła problemom. • Pogoń za uznaniem innych? To jak próba przypodobania się kotu – kiedy już myślisz, że cię polubił, odchodzi.
Nie kara, ale ostrzeżenie
„Biada wam” – to nie groźba, ale ostrzeżenie. Jezus nie chce nas straszyć, tylko obudzić. To jak przyjaciel, który zatrzymuje nas przed zjedzeniem podejrzanie taniego sushi na stacji benzynowej i pyta: „Na pewno chcesz to zrobić?”
Życie może wydawać się stabilne, kiedy wszystko idzie dobrze. Ale kiedy pojawią się trudności, prawda wychodzi na jaw. Na czym naprawdę opieramy nasze życie?
Krzyż i Zmartwychwstanie
Jezus nie tylko nauczał tej prawdy – On sam przez nią przeszedł. Kiedy został odrzucony, kiedy cierpiał, kiedy umarł na krzyżu, wydawało się, że to koniec. Jego uczniowie widzieli tylko porażkę i rozpacz.
Ale w Bożym planie to, co wyglądało na klęskę, było największym zwycięstwem. Zmartwychwstanie zmieniło wszystko. Pokazało, że cierpienie może mieć sens, że strata nie musi być końcem, a nawet śmierć nie ma ostatniego słowa.
Ufność zamiast lęku
Wiara to ufność, że Bóg widzi cały obraz, nawet kiedy my widzimy tylko mały fragment. Jeśli Mu zaufamy, zyskamy pokój serca, który nie zależy od okoliczności. Zamiast spieszyć się z oceną każdej sytuacji jako „dobrej” lub „złej”, uczymy się czekać i ufać. Bo często dopiero z perspektywy czasu widzimy, że to, co wyglądało na katastrofę, było w rzeczywistości darem, a to, co wydawało się sukcesem, mogło nas odciągnąć od tego, co naprawdę ważne.
Dlatego, wiedząc, że życie często kołem się toczy, nie wyciągajmy pochopnych wniosków i nie mówmy od razu: „To koniec” albo „No teraz to już będzie cudownie.” Zamiast tego powierzmy wszystko Bogu, który widzi dalej niż my.
Bo jeśli nasza nadzieja jest w Nim, nie musimy bać się przyszłości. Nie musimy drżeć przed tym, czego nie rozumiemy. Możemy przyjmować niespodzianki życia – nie z lękiem, ale z pokojem.
A gdy ktoś spojrzy na nasze życie i powie: „Co za szczęście!” albo „Co za nieszczęście!” – będziemy mogli z ufnością odpowiedzieć:
„Może tak, może nie.” Modlitwa o zaufanie Bożej mądrości
Panie, który jesteś Alfą i Omegą, początkiem i końcem,Ty widzisz to, czego ja nie dostrzegam,Ty znasz drogi, których ja jeszcze nie rozumiem.
Życie stawia przede mną niespodziewane wyzwania.Czasem wydaje mi się, że wszystko się układa,a innym razem wszystko się rozsypuje.Bywają chwile radości, ale i momenty,w których pytam: „Dlaczego, Panie?”
Daj mi, proszę, serce, które potrafi ufać,nawet gdy nie rozumiem Twoich dróg.Gdy tracę coś, co uważałem za błogosławieństwo,pomóż mi uwierzyć, że Ty prowadzisz mnie ku większemu dobru.Gdy spotyka mnie ból i cierpienie,daj mi odwagę, bym nie widział w tym tylko porażki,ale dostrzegł ukryty sens, który objawi się w Twoim czasie.
Ucz mnie, Panie, nie oceniać zbyt pochopnie,nie zamykać się w lęku ani w gniewie.Pomóż mi przyjmować życie takim, jakie jest –z jego niespodziankami i nieoczekiwanymi zwrotami,bo wiem, że Ty zawsze prowadzisz mnie ku miłości i prawdzie.
Gdy przyjdą sukcesy, nie pozwól mi pokładać nadzieiw rzeczach przemijających – pieniądzach, uznaniu, komforcie.Niech moją największą radością będzie świadomość,że jestem w Twoich rękach.
A gdy nadejdą trudności, przypomnij mi,że krzyż nigdy nie jest końcem –bo po krzyżu przychodzi zmartwychwstanie.Daj mi cierpliwość, bym potrafił poczekać na Twój plan,nawet jeśli teraz nie rozumiem jego sensu.
Panie, niech moje serce nie szuka pewności w tym,co ulotne i kruche,ale w Tobie – który jesteś wiecznym fundamentem.Bo jeśli Ty jesteś moją skałą,nie muszę się bać tego, co przyniesie przyszłość.
Amen.
Życie jest pełne niespodziewanych zwrotów akcji. Czasem to, co wydaje się tragedią, po latach okazuje się błogosławieństwem. Innym razem to, co wygląda jak sukces, może prowadzić nas w ślepą uliczkę. Dzisiejsza liturgia przypomina nam, że to nie nasze plany, ale Boża mądrość prowadzi nas ku prawdziwemu szczęściu.
Powierzmy się dziś Bogu, który jest naszą skałą i przewodnikiem, prosząc Go o łaskę pokornego przyjmowania wszystkiego, co niesie życie, ufając, że On zawsze prowadzi nas ku dobru i miłości. Homilia Żył kiedyś stary i mądry rolnik, który miał tylko jednego konia. Pewnego dnia koń uciekł. Sąsiedzi zmartwili się: „Co za nieszczęście!” Rolnik tylko wzruszył ramionami i odpowiedział: „Może tak, może nie.”
Kilka dni później koń wrócił, przyprowadzając ze sobą stado dzikich koni. Sąsiedzi się ucieszyli: „Co za szczęście!” Ale rolnik znów spokojnie powiedział: „Może tak, może nie.”
Wkrótce potem jego syn próbował oswoić jednego z nowych koni, ale spadł i złamał nogę. Sąsiedzi znów lamentowali: „Co za tragedia!” A rolnik, jak zawsze, odpowiedział: „Może tak, może nie.”
Kilka dni później do wioski przyszło wojsko, by zaciągnąć młodych mężczyzn do armii. Syn rolnika, przez swoją kontuzję, został w domu. Sąsiedzi zawołali: „Jakie to szczęście!” A rolnik znów się tylko uśmiechnął: „Może tak, może nie.”
Ta historia przypomina nam o czymś, co często nam umyka: życie jest nieprzewidywalne. To, co dziś wydaje się katastrofą, jutro może okazać się błogosławieństwem. I odwrotnie – to, co wydaje się wielkim sukcesem, może w końcu doprowadzić nas na manowce.
Chyba każdy z nas pamięta, kiedy stawiał pierwsze kroki w Ameryce. Towarzyszyły nam pewnie różne emocje – nadzieja, ekscytacja, ale też strach i niepewność. Przyszłość była wielką niewiadomą, pełną zarówno szans, jak i wyzwań.
Życie często prowadzi nas drogami, których sens dostrzegamy dopiero po czasie. To, co początkowo wydaje się katastrofą, może okazać się błogosławieństwem. Utrata pracy otwiera nowe możliwości, a trudności z językiem mogą stać się okazją do nawiązania wartościowych relacji.
Nie zawsze jesteśmy w stanie ocenić, czy coś jest dla nas dobre, czy złe. Dlatego warto zaufać Bogu, który widzi więcej niż my.
Odwrócone wartości Ewangelii
Jezus mówi coś podobnego w dzisiejszej Ewangelii:
„Błogosławieni ubodzy, głodujący, płaczący i odrzuceni. Biada wam, bogatym, sytym, śmiejącym się i tym, o których wszyscy dobrze mówią.”
Na pozór, to nauczanie brzmi dziwnie. Jeśli ktoś, kto cierpi, usłyszy, że jest „błogosławiony”, może się oburzyć. Ale Jezus nie mówi, że cierpienie samo w sobie jest dobre – On chce, żebyśmy spojrzeli głębiej.
Bo jeśli pokładamy całą naszą nadzieję w pieniądzach, wygodzie czy popularności, budujemy nasze życie na czymś, co jest nietrwałe. Może się wydawać, że mamy wszystko pod kontrolą, ale wystarczy jeden kryzys i wszystko może się rozsypać.
• Pieniądze mogą dać nam złudne poczucie bezpieczeństwa – dopóki giełda nie pójdzie w dół. • Wygoda może nas uśpić – jak wtedy, gdy zbyt często wciskamy „drzemkę” w budziku. • Śmiech może być ucieczką – kiedy wolimy żartować, zamiast stawić czoła problemom. • Pogoń za uznaniem innych? To jak próba przypodobania się kotu – kiedy już myślisz, że cię polubił, odchodzi.
Nie kara, ale ostrzeżenie
„Biada wam” – to nie groźba, ale ostrzeżenie. Jezus nie chce nas straszyć, tylko obudzić. To jak przyjaciel, który zatrzymuje nas przed zjedzeniem podejrzanie taniego sushi na stacji benzynowej i pyta: „Na pewno chcesz to zrobić?”
Życie może wydawać się stabilne, kiedy wszystko idzie dobrze. Ale kiedy pojawią się trudności, prawda wychodzi na jaw. Na czym naprawdę opieramy nasze życie?
Krzyż i Zmartwychwstanie
Jezus nie tylko nauczał tej prawdy – On sam przez nią przeszedł. Kiedy został odrzucony, kiedy cierpiał, kiedy umarł na krzyżu, wydawało się, że to koniec. Jego uczniowie widzieli tylko porażkę i rozpacz.
Ale w Bożym planie to, co wyglądało na klęskę, było największym zwycięstwem. Zmartwychwstanie zmieniło wszystko. Pokazało, że cierpienie może mieć sens, że strata nie musi być końcem, a nawet śmierć nie ma ostatniego słowa.
Ufność zamiast lęku
Wiara to ufność, że Bóg widzi cały obraz, nawet kiedy my widzimy tylko mały fragment. Jeśli Mu zaufamy, zyskamy pokój serca, który nie zależy od okoliczności. Zamiast spieszyć się z oceną każdej sytuacji jako „dobrej” lub „złej”, uczymy się czekać i ufać. Bo często dopiero z perspektywy czasu widzimy, że to, co wyglądało na katastrofę, było w rzeczywistości darem, a to, co wydawało się sukcesem, mogło nas odciągnąć od tego, co naprawdę ważne.
Dlatego, wiedząc, że życie często kołem się toczy, nie wyciągajmy pochopnych wniosków i nie mówmy od razu: „To koniec” albo „No teraz to już będzie cudownie.” Zamiast tego powierzmy wszystko Bogu, który widzi dalej niż my.
Bo jeśli nasza nadzieja jest w Nim, nie musimy bać się przyszłości. Nie musimy drżeć przed tym, czego nie rozumiemy. Możemy przyjmować niespodzianki życia – nie z lękiem, ale z pokojem.
A gdy ktoś spojrzy na nasze życie i powie: „Co za szczęście!” albo „Co za nieszczęście!” – będziemy mogli z ufnością odpowiedzieć:
„Może tak, może nie.” Modlitwa o zaufanie Bożej mądrości
Panie, który jesteś Alfą i Omegą, początkiem i końcem,Ty widzisz to, czego ja nie dostrzegam,Ty znasz drogi, których ja jeszcze nie rozumiem.
Życie stawia przede mną niespodziewane wyzwania.Czasem wydaje mi się, że wszystko się układa,a innym razem wszystko się rozsypuje.Bywają chwile radości, ale i momenty,w których pytam: „Dlaczego, Panie?”
Daj mi, proszę, serce, które potrafi ufać,nawet gdy nie rozumiem Twoich dróg.Gdy tracę coś, co uważałem za błogosławieństwo,pomóż mi uwierzyć, że Ty prowadzisz mnie ku większemu dobru.Gdy spotyka mnie ból i cierpienie,daj mi odwagę, bym nie widział w tym tylko porażki,ale dostrzegł ukryty sens, który objawi się w Twoim czasie.
Ucz mnie, Panie, nie oceniać zbyt pochopnie,nie zamykać się w lęku ani w gniewie.Pomóż mi przyjmować życie takim, jakie jest –z jego niespodziankami i nieoczekiwanymi zwrotami,bo wiem, że Ty zawsze prowadzisz mnie ku miłości i prawdzie.
Gdy przyjdą sukcesy, nie pozwól mi pokładać nadzieiw rzeczach przemijających – pieniądzach, uznaniu, komforcie.Niech moją największą radością będzie świadomość,że jestem w Twoich rękach.
A gdy nadejdą trudności, przypomnij mi,że krzyż nigdy nie jest końcem –bo po krzyżu przychodzi zmartwychwstanie.Daj mi cierpliwość, bym potrafił poczekać na Twój plan,nawet jeśli teraz nie rozumiem jego sensu.
Panie, niech moje serce nie szuka pewności w tym,co ulotne i kruche,ale w Tobie – który jesteś wiecznym fundamentem.Bo jeśli Ty jesteś moją skałą,nie muszę się bać tego, co przyniesie przyszłość.
Amen.